Nie robisz dziś prania? Zrób makaron! |
Są takie rzeczy, które może robić tylko facet, są też takie, do których facet się po prostu nie nadaje! Przekonałam się o tym kolejny raz, także nie mam już więcej złudzeń. Faceci są z Marsa, kobiety z Wenus i koniec kropka.
Po tym co mnie dzisiaj spotkało nie będę już nawet próbowała przerzucić części z moich obowiązków na męża. Więcej przy tym sprzątania niż pożytku.
6 rano, dzwoni budzik. Klepię dziada jedną ręką, otwieram pół oka i sprawdzam kontrolnie czy mogę jeszcze chwile pospać. Jeszcze tylko chwila, jeszcze 5 minut - przekonuję sama siebie, że za 5 minut będzie łatwiej wstać. Otwieram drugie oko za te pięć minut "O cholera! 6:50! Za 10 minut zaczynam pracę!"
Wyskakuję z łóżka jak z procy, minuta osiem stoję w drzwiach krzycząc do męża: "Nastaw makaron!". Nie wiem, naprawdę nie wiem o czym wtedy myślałam. Mój mąż i makaron? W drodze do pracy jeszcze się zastanawiałam przez chwilę czy w ogóle dosłyszał co wykrzyczałam, gdy wróciłam do domu po pracy - nie miałam już złudzeń - dosłyszał i nawet zrozumiał - jak na faceta przystało!
Zanim wam napiszę co zrobił mój mąż muszę się na chwilę zatrzymać nad tym jakże ciekawym przypadkiem płci męskiej. Nie wiem czy wszyscy faceci tak mają (bo nie znam wszystkich facetów), ale mój jest bardzo dosłowny. Jak mu powiem, że jest mi zimno - zamiast przynieść koc, przytulić - mierzy temperaturę powietrza w pokoju i podkręca kaloryfer. Jak poproszę o kanapeczkę, dostanę piętkę od chleba z masłem i paseczkiem wędliny, a gdy powiem żeby przyniósł z piwnicy ze dwa ziemniaczki, bo mi brakuje do obiadu - przyniesie DWA i ani jednego więcej!
I tym razem mój mąż zadziałał według swojej zasady - co zostało wypowiedziane, ma być wykonane DOSŁOWNIE!
Wchodzę do domu. Dość niepewnie, bo cisza, a gdy u nas w domu jest cisza, to znaczy, że czas się zacząć bać. Nagle z kuchni wyłania się mąż. Pot na czole, na policzkach wypieki, pęseta w ręku.
- Boże co się stało!? - krzyczę, bo serce zaczyna mi walić z niepewności - gdzie są dzieci czemu tu tak cicho?
- Wywiozłem do babci, bo mi przeszkadzały! - odpowiada zdenerwowany
- Przeszkadzały? W czym? - chociaż obiecałam sobie nie marszczyć czoła - bo zmarszczki i te sprawy - tym razem się nie dało, samo poszło do góry ze zdziwienia.
- No w rozwieszaniu tego makaronu co mi kazałaś! - widzę, że mąż zaczyna nabierać rumieńców nie ukrywając irytacji.
Wchodzę do kuchni i ku mojemu zdziwieniu na środku przy kaloryferze stoi suszarka z wywieszonym spaghetti. Śmiać się czy płakać? Zadaję sobie w myślach to pytanie, po czym patrząc na męża pytam z niedowierzaniem:
- Możesz mi powiedzieć co to jest?
- No jak to co? To o co prosiłaś zrobiłem makaron...
- Okeeeeej myślę sobie: robi się coraz zabawniej - a po co Ci moja pęseta?
- A jak mam niby rozwiesić spaghetti inaczej? Ty wiesz jak ten cholerny makaron się klei?!
Chyba nie muszę mówić jak bardzo musiałam zagryzać zęby i krzyżować nogi, żeby się nie zdradzić? Wiecie jak trudno jest utrzymać powagę i równowagę w takiej sytuacji?
- I mówisz, że ja Ci to wszystko kazałam zrobić? - pytam na koniec z niedowierzaniem.
- No a kto rano dzisiaj krzyczał w drzwiach żebym zrobił makaron? Z makaronem nie było lekko, jak mi dzieci pod suszarką biegały. Wywiozłem je w końcu do babci, bo nigdy bym nie skończył. Mam nadzieje, że mnie teraz pochwalisz, postawiłem suszarkę pod kaloryferem specjalnie, bo sobie pomyślałem, że zanim ostatniego kluska powieszę, to ten pierwszy się już poklei...
Nie no medal za inwencję twórcza! Dobra to teraz czas na ostatnie pytanie:
- Skąd ci przyszło do głowy żeby wieszać makaron na suszarce?
- No jak to? Przecież zostawiłaś mi na laptopie takie zdjęcie, to miała być twoja podpowiedź jak mam suszyć ten makaron, nie?
- Kochanie - teraz już nie udało mi się powstrzymać śmiechu, miałeś ugotować makaron, a laptopa nie zamykałam, bo wczoraj mi się na stronie "Chujowej Pani domu" zawiesił, chciałam ci o tym powiedzieć, ale zasnęłam zanim dotarłeś do łóżka.
Temat niby z życia wzięty, ale zdziwiło mnie najbardziej to, że gdy pokazałam zdjęcie mojej nowej suszarki do makaronu i opowiadałam to zdarzenie, przyjaciółki zapytały tylko gdzie kupiłam tak piękną suszarkę. Wskazałam firmę foppapedretti. Wygląda na to, że mój mąż nie był wynalazcą - inni też tak robili.
Przyjęłam więc to do wiadomości, opowiedziałam o tej suszarce do prania i nie wspominałam już nic o makaronie.
Ujęło mnie podczas zakupu (mówiłam już całkiem poważnie), że taka suszarka na pranie to: 27 metrów drążków do powieszenia (niekoniecznie samego) prania, solidne wykonanie i stabilność. Nawet po złożeniu można ją postawić pionowo bez podpierania, a złożona zajmuje tylko 14 cm grubości. Niezależne ramiona pozwalają ją rozłożyć częściowo w zależności od ilości prania. Łatwo się przesuwa dzięki kółkom i nie rysuje podłogi.
Swoją drogą spróbujcie kiedyś makaronu suszonego na suszarce do prania, smakuje nawet lepiej niż ten z torebki. Co więcej pozostało - jak tylko podać przepis na makaron, a wysuszycie go jak już będziecie uważać.
Autor tej strony udostępnia przepisy za darmo. Korzystaj więc z nich do woli.
Jeżeli udostępniasz przepis z tej strony podaj jej adres ( www.kielkismaku.pl ) - to zupełne minimum jakie możesz zrobić, aby pokazać, że szanujesz pracę innych.
Jeżeli serwis jest dla Ciebie pomocny poleć go innym - będą Ci wdzięczni.
--- Powrót do wyszukiwania przepisów